ul. Świętokrzyska 2, 07-410 Ostrołęka, tel. 029 764 58 30, email: biuro@kurpie.org

Aktualności | Galeria | Dołącz do nas | Kontakt |

Menu

Dwumiesiecznik "Kurpie"

 

 

 

Kurpie
Plon niesiemy plon
Najczęściej, gdy mówimy o Kurpiowszczyźnie, a zwłaszcza o jej tradycjach na plan pierwszy wysuwany jest puszczański charakter życia i gospodarki miejscowej ludności. Bez wątpienia „przemysły leśne” zajmowały poważne miejsce w utrzymywaniu się rodzin kurpiowskich, pamiętać jednak musimy, iż od początków osadnictwa w Zagajnicy mamy do czynienia z ludnością rolniczą. Łączyła ona pracę na nieurodzajnej roli z pracą w borach, ta pierwsza zaś na długo odcisnęła swe piętno na wielu dziedzinach tutejszej kultury.

Dotyczy to m. in. jednego z najważniejszych działań w gospodarce rolnej czyli zbioru plonów. Uwieńczenie wielomiesięcznych starań, zabiegów, oczekiwań stawało się ważnym świętem dla mieszkańców wiosek puszczańskich.

Na terenach Puszczy Myszynieckiej żniwa zwykle rozpoczynały się po 20 lipca. Były one swoistym świętem, ludzie przystępowali do nich w białych (lnianych), czystych ubraniach. Zboża cięto sierpem i to stosunkowo długo, jeszcze do okresu międzywojennego istniało przekonanie, iż kto używa do tego celu kosy tego porazi piorun, z drugiej strony – wysypie ziarna z kłosów. Ważny był też termin rozpoczęcia żniw. Najczęściej do pracy przystępowano w sobotę, nigdy za to nie podejmowano prac żniwnych (i innych rolnych) w piątek.

Do żniw wychodziła praktycznie cała wspólnota wiejska, a pracę poprzedzała krótka, prowadzona przez księdza modlitwa i święcenie pól na cztery strony świata. Modlitwa odbywała się pod krzyżem za wsią lub pod krzyżem stojącym najbliżej pól. Oprócz wspólnej modlitwy każdy z gospodarzy przed rozpoczęciem pracy na własnym polu żegnał się znakiem krzyża, czasem robił ten znak na polu.

Przepiórka na polu
„Zażynkę” czyli pierwszy pokos robił sam gospodarz albo najstarszy członek rodziny. Bardzo ciekawym zwyczajem choć popularnym nie w całym regionie było podawanie sobie zżętej garści zboża tzn. ten który rozpoczynał koszenie podawał garść zboża przystępującemu do pracy i tak kolejno do ostatniego kosiarza.

Choć żniwa były zajęciem ciężkim i wyczerpującym nie mogło obejść się bez śpiewu. Powszechnie śpiewano przy pracy, a najczęściej czyniły to kobiety tworząc specyficzny przegląd czy nawet konkurs śpiewaczy. Pieśni stanowiły rozrywkę przy żniwach, umożliwiały zaprezentowanie się przed całą wsią, ale były też pieśni, które zawierały jakby kodeks moralny i wytyczne do lepszej pracy.

Najbardziej interesujące były jednak zwyczaje związane z zakończeniem żniw. Tereny Puszczy Kurpiowskiej, w przeciwieństwie do innych regionów Mazowsza pozbawione były dworów, gospodarki pańszczyźnianej, a przez to znanych powszechnie form kończenia prac żniwnych – składania właścicielowi folwarku wieńca i dożynek we dworze.

W naszym regionie wielu gospodarzy miało duże gospodarstwa i znaczne obszary (przy nieurodzajnej ziemi) obsiane zbożem, którego nie byli w stanie sami zebrać. Najmowano, więc sąsiadów, zwłaszcza małorolnych, znana i stosowana powszechnie była też pomoc sąsiedzka.

Charakterystycznym zwyczajem dla zakończenia prac żniwnych było wykonania tzw. przepiórki zwanej na Kurpiach plonem. Była to ostatnia garść zboża, która pozostawała na polu, związywano ją przy kłosach, zdobiono kwiatami, zielonymi gałązkami. W środek przystrojonej kępki zboża kładziono na ziemi kamień, a na nim chleb i sól. Kładzenie chleba ma charakter życzeniowy, aby chleb „rozmnażał się nawet na kamieniu”.

Niezwykle popularnym w całym kraju wśród żniwiarzy, w tym także na Kurpiowszczyźnie, był zwyczaj „oborywania” przepiórki. Polegał on na schwytaniu ustalonej osoby i ciągnięciu za nogi, tylną częścią ciała trzykrotnie dookoła przystrojonej garści zboża (po ściernisku!), co miało przynieść lepsze plony w przyszłym roku. Poddawani „oraniu” byli najczęściej: gospodarz pola lub gospodyni, „przodownica” (najlepsza żniwiarka), dziewczyna biorąca po raz pierwszy udział w żniwach albo też jakakolwiek dziewczyna, którą udało się schwytać do tego „zabiegu”.


Matka Boska Zielna
Z „przepiórką” czyli „plonem” wiąże się interesujące przekonanie. W wielu wsiach kurpiowskich pielono, usuwano pozostałości rżyska tworząc ścieżkę od drogi do „plonu” i krąg dookoła niego. Wiązało się to z przekonaniem, iż nocą do „przepiórki” przychodzi Matka Boska, a rżysko należy posprzątać, „aby nóżek sobie nie pokłuła”.

Obok „plonu” na polu, żniwiarze wykonywali drugi „plon” czyli wieniec lub przystrojoną wiązankę ze zboża. W wieńcu najczęściej umieszczano 12 dorodnych kłosów (aby chleba starczyło na cały rok), ale podaje się też inne liczby: tyle kłosów ile morgów ma gospodarz, 13 kłosów (12 dla apostołów i 1 dla Pana Jezusa).
Wieniec w sposób uroczysty niesiono do gospodarza, u którego zakończono pracę, a orszak szedł ze śpiewem, często z kapelą. Doszedłszy do zagrody śpiewano:

    Roztwórzta panie syroko zierzeje
    Już sia na polu zytańko nie zieje
    Plon niesiemy plon
    Do pana Wzięncka w dom
Gospodarz wychodził do żniwiarzy, odbierał wieniec, a finał tego spotkania przedstawiany jest różnorodnie. Koło Myszyńca żniwiarze chwytali gospodarza i tak długo podrzucali do góry, dopóki się nie wykupił. W innej części regionu oblewano gospodynię (kobiety) lub gospodarza (mężczyźni) wodą tak długo, aż nie zaprosili do stołu. Ks. Wł. Skierkowski zapisał, iż to gospodarze oblewali żeńców po ich przyjściu do zagrody. Fakt ten mógł nastąpić i wcześniej gdyż „czasami jak idą czy jadą z plonem dziewczyny, gospodynie zlewają wszystkie dziewczyny niosące plon, tak, że wyglądają jak zmokłe kury”.
Bez względu na sposób polewania, woda miała istotne znaczenie w zwyczajach dożynkowych regionu, znaczenie, którego do końca dziś nie możemy w pełni zrozumieć.

Po przedstawionej kąpieli gospodarz urządzał poczęstunek, czasami sprowadzano muzykantów i organizowano zabawę do białego rana.

Po zakończeniu żniw gospodarz rozliczał się ze żniwiarzami bądź w formie zapłaty pieniężnej, bądź też wynagrodzeniem było ziarno.

Przyniesiony wieniec przechowywano w domu do Matki Boskiej Zielnej. W tym dniu niesiono do kościoła albo cały wieniec, albo też wykonywano z niego wiązankę (równiankę), pleciono warkocz, robiono małe wianuszki i bez względu na formę niesiono do poświęcenia.

Popularnym zwyczajem było wykruszanie z „plonu” ziaren zboża i dodawanie go do materiału siewnego, aby zapewnić sobie w przyszłym roku równie udane, a nawet lepsze niż tegoroczne zbiory.


Bernard Kielak